Film stawiający często pojawiające się pytanie we współczesnym społeczeństwie, a mianowicie, co jest ważniejsze: rodzina czy kariera? Jak ustalać priorytety, by wszyscy byli zadowoleni? Nie jest to proste, ale optymistycznie zakładając, wykonalne. Na pewno w pewnym momencie ktoś będzie musiał się czegoś wyrzec, ale nie na zawsze. Zadowolenie całej rodziny można wypracować małymi krokami i rozłożyć w czasie tak, by każdy czuł spełnienie w określonej dziedzinie życia.
Taka refleksja nasunęła mi się po obejrzeniu tego obrazu. Oczywiście główni bohaterowie nie próbowali nawet wejść w tego typu układy. Ojciec i mąż Ted Kramer (Dustin Hoffman) był tak pochłonięty robieniem kariery, że kompletnie nie zauważał potrzeb swojej żony Joanny (Meryl Streep), którą sprowadził do roli „kury domowej”. Ona nie mogła dłużej znieść takiego stanu rzeczy i postanowiła odejść, zostawiając również synka, by na nowo się odnaleźć i uniezależnić.
Uważam, że nie zachowała się egoistycznie. Nie mogła być dobrą matką mając poczucie wiecznego niespełnienia i niezrozumienia ze strony męża. Pogrążała by się nieustannie, tracąc poczucie własnej wartości, kobiecości i ambicji. Dobrze zrobiła rezygnując ze „służby u boku męża”. Właściwie poprzez tę sytuację wszyscy skorzystali. Oczywiście najbardziej ucierpiał Billy (Justin Henry), ale nie wiadomo, czy gdyby nie odejście matki z domu, to czy kiedykolwiek między ojcem a synem zawiązałaby się taka więź.
Ted Kramer poprzez odejście swojej żony musiał poradzić sobie ze wszystkim obowiązkami domowymi, wychowywaniem dziecka i pracą. Na początku nie chciał pogodzić się z zaistniałą sytuacją, ale potem stopniowo zaczął odnajdować się w nowej roli, w wyniku czego przeszedł totalną transformację. Z człowieka, który nie potrafił przygotować dziecku śniadania (słynna scena z nieporadnym robieniem tostów francuskich) stał się dobrym i oddanym ojcem, który po stracie etatu w swojej firmie, odkłada ambicje na bok i znajduje gorzej płatną, ale nie tak absorbującą pracę, która pozwala mu więcej czasu spędzać z synem. Zaczyna również rozumieć powód odejścia żony z domu. Nie jest złym człowiekiem. Po prostu za bardzo był skupiony na swoim wyobrażeniu tego, jak ma wyglądać jego rodzina.
Urocze są sceny świadczące o tym, że ojciec z synem już się dotarli i wypracowali pewien styl współżycia zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami. Na przykład scena, kiedy rano wstają i niemal odruchowo każdy z nich wykonuje określone czynności poranne, by finalnie zasiąść wspólnie do śniadania. Widoczne są ich wzajemne przyjazne relacje, na które oboje ciężko zapracowali.
Kiedy już wszystko zaczyna układać się tak pięknie, Joanna wraca, by odzyskać syna. Akcja filmu przenosi się do sali sądowej, gdzie mamy doskonale sportretowane studium psychologii głównych postaci ukazane za pomocą zeznań bohaterów.
Największy atut tego filmu to wspaniała gra aktorska Dustina Hoffmana i jakże pięknej w tej roli Meryl Streep. To jedni z tych nielicznych aktorów, którzy są bardzo wyraziści i emocjonalnie podchodzą do swoich postaci. Widać to również w tym przypadku. Grają perfekcyjnie wykorzystując do tego cały swój potencjał aktorski. Justin Henry pomimo bardzo młodego wieku również nie odbiega aktorsko od swoich filmowych rodziców.
Ostatnia scena w filmie jest bardzo dyskusyjna i pozwala widzowi na dopowiedzenie sobie zakończenia. Przedstawia spotkanie Joanny i Teda już po zapadnięciu wyroku. Widać, że bohaterowie oboje są już pogodzeni z sytuacją, nie mają do siebie żadnych pretensji ani nie czują żalu. Skierowane przez Teda do żony ciepłe słowa, na które ona odpowiada szczerym uśmiechem mogą świadczyć o tym, że może nie wszystko stracone dla tej rodziny?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz