czwartek, 14 kwietnia 2011

Co gryzie Gilberta Grape’a (What's Eating Gilbert Grape) 1993

Reżyseria: Lasse Hallström


"Co gryzie Gilberta Grape’a"  to jeden z tych filmów, które traktują o prostych ludziach oraz ich problemach i chyba dlatego tak bardzo lubię do niego wracać.

Film opowiada o rodzinie zamieszkującej nudne miasteczko, w którym nic ciekawego się nie dzieje. Gilbert (Johnny Deep) mówi: „ Endora… opisywanie jej, to jak taniec bez muzyki”, ale to nie tylko miejsce zamieszkania przesądza o jego losie i prozie życia. Tak naprawdę chodzi o rodzinę, którą musi się opiekować ze względu na nieobecność ojca, który przed laty popełnił samobójstwo. W jej skład wchodzą: siostra Amy, niedorozwinięty brat Arnie, dorastająca Ellen i bardzo otyła matka, która pochłania ogromne ilości jedzenia nie ruszając się praktycznie z domu. Aby zatem utrzymać rodzinę Gilbert pracuje w sklepie spożywczym, do którego tak naprawdę mało kto zagląda, ze względu na konkurencyjny FoodLand znajdujący się poza miastem. Żaden z członków rodziny nie docenia jego poświęcenia, a on niejako jest do niej uwiązany.

Oprócz wiecznie narzekającej rodzinki Gilbert nie ma zbyt wielu znajomych, są wśród nich tylko miejscowy właściciel zakładu pogrzebowego Bobby- który cienko przędzie z racji tego, że nikt nie umiera i mało ambitny Tucker (John C. Reilly) marzący o smażeniu frytek w Burger Burn’ie, który ma pojawić się w mieście. Jedyną rozrywką Gilbert’a wydaje się być romans z elegancką żoną (Mary Steenburgen) agenta ubezpieczeniowego, który jak obserwujemy zmierza donikąd.

Wszystko się zmienia, gdy w Endorze pojawia się młoda turystka Becky (Juliette Lewis), która wraz ze swoją babcią podróżuje po Stanach. Nawiązuje się między nimi bliska znajomość. Ich rozmowy uświadamiają Gilbertowi, iż nie wie czego tak naprawdę pragnie i oczekuje od życia dla siebie samego, gdyż wszelkie myśli przesłania mu dobro rodziny, ale jak sam mówi: „Chce być po prostu dobrym człowiekiem”.

W filmie możemy podziwiać aktorów, którzy w tamtym okresie dopiero zaczynali swoją aktorską drogę, a wśród nich: Johnny’ego Deep’a, Leonardo Di Caprio czy Juliette Lewis. Z całego tego zacnego grona największe wrażenie wywarła na mnie rola Leonarda Di Caprio, który bardzo przekonująco zagrał niedorozwiniętego Arnie’go. Jego genialna gra przejawiała się w ruchach, wypowiadanych słowach, spojrzeniach. Aktor był za tę rolę był nominowany do Oscara, którego niestety nie otrzymał. Jego autentyczna gra zapisała się jednak na stałe w historii kina.

Oglądając ten film widzimy komedię, dramat i tragedię. Samo życie…. Genialne dzieło pod względem prostoty tematu i gry aktorskiej. To obowiązkowa pozycja dla każdego kinomana.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz