Film Lisy Cholodenko pod polsko brzmiącym tytułem „Wszystko w porządku” nie urzekł mnie ani swoją obyczajowością ani ujęciem komediowym, choć ze szczerym zapałem zasiadłam do jego obejrzenia.
Cała akcja opowieści toczy się jakby w zwolnionym tempie, a do tego przedstawia dość niespotykaną historię dwóch lesbijek, które przed laty skorzystały z usług banku spermy i spełniły swe marzenie o własnej rodzinie. Poznajemy je, kiedy wychowują już nastoletnie dzieci i prowadzą sielskie życie rodzinne.
Tymczasem Joni (Mia Wasikowska) kończy właśnie 18 lat i na prośbę swego brata Lasera (Josh Hutcherson) kontaktuje się z ich biologicznym ojcem w celu rzecz jasna poznawczym i w tym momencie rusza lawina zdarzeń, która miesza trochę w uporządkowanym życiu tej jakby się wydawało szczęśliwej rodziny.
Świat i otoczenie w tym obrazie wydaje się bez żadnych uprzedzeń, jakby już dawno było po całej tej bitwie gejów i lesbijek kontra reszta świata, walki o to, aby pary homoseksualne żyjące w wolnych związkach mogły wychowywać razem dzieci. W tym wypadku swoje, ale jednak… Jednym słowem cudowny świat… Jednakże do tego idyllicznego świata wkracza mężczyzna, który burzy niejako strukturę tej rodziny.
Postaci w tym filmie są słabo nakreślone. Nic i Jules grane przez Annette Bening i Julianne Moore nie przekonują mnie jeśli chodzi o ich uczucia względem siebie. Jedna drugiej wybacza zdradę bardzo szybko bez żadnej tragedii. Nie ma przy tym prawdziwych emocji, rzeczywistych problemów z tego wynikających. Jakby akcja tego filmu rozgrywała się na innej planecie!?
Natomiast postać Paula (Mark Ruffalo) , jego ogólna postawa i zachowanie przeczy ideom, które sam sobie wyznacza. Otóż ten kawaler w średnim wieku dowiaduje się nagle, że ma nastoletnie dzieci i praktycznie z miejsca chce je poznać, a do tego wszystkiego mieszka w tym samym mieście (!!). Widzimy, że przeżywa przemianę, chce coś zmienić w swoim życiu, skierować je na bardziej poważne tory, ale sprowadza się to do tego, że jego udział w życiu tej rodziny, a w szczególności romans z Jules stawia pod znakiem zapytania dalsze jej losy. Czy to chciał osiągnąć człowiek, który zamierza w końcu dojrzeć?
Jak dla mnie film trochę nudny i jałowy, acz nie bezwartościowy. Zdecydowanie jednak za słaby na prawdziwą ucztę kinomana.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz