wtorek, 12 kwietnia 2011

Kochankowie (Two Lovers) 2008

Reżyseria: James Grey
  
Film „Kochankowie” przedstawia widzowi dramat jednostki, w którym znalazł się w następstwie niezależnych od niego okoliczności. Leonard Kraditor utracił miłość swojego życia i z tego powodu próbował popełnić samobójstwo, co jak się okazało było próbą nieudaną.

Bohater cierpi na ogólną depresję, z której jednak stara się wyleczyć, żyje z dnia na dzień mieszkając wraz z rodzicami i pomagając przy rodzinnym interesie. Pewnego dnia niemalże w tym samym momencie poznaje dwie piękne kobiety, które zmieniają jego uczucie beznadziejności dając nadzieję na odmianę losu i nowe doznania. Jedna z nich symbolizuje stałość w uczuciach, druga szaloną lecz nieodwzajemnioną miłość, a właściwie jej namiastkę opartą na rozmowach telefonicznych, jednorazowym seksie i jednostronnej pomocy praktycznie w każdej sytuacji- niestety tylko ze strony Leonarda.

W kalejdoskopie uczuć bohaterów da się zauważyć łączące ich podobieństwa jak i różnice. Leonard jest zagubionym mężczyzną po 30-stce, którym chce zaopiekować się młoda, piękna dziewczyna, do tego jej ojciec ma plany biznesowe w stosunku do firmy rodziny Kraditor. Wydawałoby się, iż rysuje się przed nim świetlana przyszłość. Pomijając to, Sandra naprawdę darzy go szczerym uczuciem, choć tak naprawdę słabo go zna. Jak sama mówi, rozumie go i chce się nim zaopiekować, Poza tym naprawdę jest co do niego wyrozumiała i sporo mu wybacza jak na początek znajomości…. A jednak Leonard jakby tego nie docenia i marzy o czymś innym. Nie odwzajemnia uczucia Sandry w takim wymiarze jakim ona go darzy. Marzy o kimś, kto mu tego dać nie może. To on z kolei chce zaopiekować się kobietą, która traktuje go jak kumpla. Mówi Michelle: Kocham cię, lecz nigdy nie usłyszał tych samych słów w zamian. Pomimo tego jest nią całkowicie zauroczony i gotowy rzucić wszystko, byleby tylko być z nią. Chciałby oddać się temu uczuciu. Ma zresztą duszę artysty, czego dowodem jest zamiłowanie do fotografii.

Znamienna jest scena, kiedy załamany Leonard udaję się nad wodę (nie wiemy, co chce zrobić, możemy się jedynie domyślać), gdzie w chwili rozpaczy wypada mu z kurtki rękawiczka, którą dostał od Sandry w prezencie, jakby znak pomocnej dłoni w potrzebie.

W ostatniej odsłonie nie wiemy, czy płacze z radości, bo znalazł kogoś, kto go kocha, akceptuję i chce go takim jaki jest, czy dlatego, że znowu tęskni za niespełnioną miłością. A może jedno i drugie.

Jest to film hipnotyzujący, jeśli chodzi o pokaz uczuć targających głównymi bohaterami. Nie bez znaczenia jest tu dobór świetnej obsady, czyli Joaquin Phoenix, Gwyneth Paltrow, Vinessa Shaw.
Warto wymienić też Isabellę Rossellini grającą matkę głównego bohatera, która może nie wypowiedziała zbyt wielu kwestii w filmie, lecz jej gra spojrzeń jest bardzo wymowna i nadaje jej postaci tajemniczości.

Film jest dramatem miłosnym, a ogólny jego nastrój doskonale obrazuje aura miasta, gdzie rozgrywa się akcja. Również stan uczuć i duszy bohaterów pasuje do pory roku, która wskazuje na okres chłodny, wietrzny i pozbawiony słońca.

Muzyka w filmie również odgrywa znamienną rolę. Genialna jest scena w klubie, do którego udają się Leonard, Michelle i jej koleżanki, kiedy wszyscy ochoczo szaleją w rytmie kawałka Moby’ego pt. „I Love To Move In Here” . Oglądając to widz ma wrażenie bycia w centrum całej imprezy. Bardzo klimatyczne jest też ujęcie Nowego Yorku wieczorną porą, kiedy Leonard podąża ulicami przy dźwiękach utworu Henry’ego Mancini „Lujon”. Ta melodia, budynki z mnóstwem świateł, ulice – to stwarza ten niesamowity miejski nastrój.

Film emanuje uczuciami. Był to pierwszy obejrzany przeze mnie film Jamesa Graya i myślę, że nie ostatni, gdyż zaintrygował mnie swoją szczerością i wrażliwością.

Aktualnie to jeden z moich ulubionych filmów :-)

2 komentarze:

  1. Chciałabym, żebyś zrecenzowała film "Grace is gone" (pol. "Grace zniknęła"). Takie moje małe marzenie/życzenie :-) Dałoby się?

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw muszę go obejrzeć... ale nie wykluczam :)

    OdpowiedzUsuń