piątek, 9 września 2011

40-latek: „Wyszedł z domu, stary zniedołężniały… (…)”



Dziś kolejny dzień ze wspominkami, jeśli chodzi o polski serial komediowy zwany 40-latkiem. Fragment pochodzi z odcinka  9 pt.: Rodzina, czyli obcy w domu. To mój ulubiony odcinek, w którym sceną kulminacyjną jest tajemnicze zniknięcie dziadka (Władysław Hańcza) w godzinach porannych. Oczywiście okazało się, że siedział on sobie spokojnie na balkonie z walizką pełną pieniędzy, ale domysłów ze strony rodziny było wiele. Można przy tym pęknąć ze śmiechu. Szczególnie Janusz Gajos w roli brata Madzi – Antka biegający w czerwonych majtkach jest w tej scenie bezkonkurencyjny, ale oczywiście inni aktorzy tez dali niezły popis umiejętności komediowych. Czasem jak mam zły nastrój aplikuję sobie ten odcinek. Odzyskany humor- murowany. Można zataczać się ze śmiechu :)

poniedziałek, 5 września 2011

Bez mojej zgody

Reżyseria: Nick Cassavetes
Scenariusz: Nick Cassavetes, Jeremy Leven
Obsada: Cameron Diaz, Alec Baldwin, Sofia Vassilieva, Abigail Breslin, Jason Patric
Produkcja: USA 2009
Gatunek: dramat obyczajowy
Oryginalny tytuł: My Sister's Keeper



Film opowiada historię rodziny, w której jedno z dzieci jest chore na białaczkę. Rodzice (Cameron Diaz i Jason Patric) idąc za radą lekarza podejmują radykalną decyzję w celu uratowania życia córce. Z pomocą nauki na świat przychodzi ich kolejne dziecko, które  może być dawcą szpiku dla Kate (Sofia Vassilieva). Pomimo, że często dochodzi do nawrotów choroby, Kate nadal żyje, głównie dzięki swojej siostrze Annie (Abigail Breslin) i matce, która podporządkowała całe swoje życie chorobie córki.
Po kilku minutach oglądania, zaczęłam się zastanawiać nad dylematami moralno-etycznymi w tym filmie. Co to za rodzice, którzy płodzą dziecko, bo mają zapotrzebowanie na jego organy, krew, szpik..itd.? Jak można coś takiego zrobić? Ich zachowanie wydaje mi się wysoce niehumanitarne. Połączenie ich postawy z dramatem rodzinnym wydaje się szalenie kontrowersyjne. Najbardziej poszkodowaną wydaje się być, nie umierająca powoli Kate, ale jej siostra Anna, która została powołana na świat w celu utrzymania życia siostrze. Byłam zadowolona widząc jak w końcu buntuje się przeciwko woli rodziców i nie zgadza się oddać siostrze nerki. Udanie się z tą sprawą do adwokata (Alec Baldwin) wydało mi się początkiem niezłego filmu, lecz na końcu ku mojemu zdziwieniu okazało się, iż Anna zrobiła to, gdyż starsza siostra poprosiła ją o to. Kate miała już dość codziennej walki o życie i wynikających z tego męczarni. Dziwnie oglądało się obraz rodziny, w której rodzice walczą z własną córką w sądzie, a w domu w zasadzie wszyscy zachowują się jak gdyby nigdy nic.


Zastanawiam się w ogóle, jak ta dziewczynka mając tego świadomość mogłaby normalnie żyć?! Wydaje mi się, iż miałoby to ogromną konsekwencję w jej życiu. A w ogóle na ile trzeba być dojrzałym, żeby znieść takie rzeczy? Wydaje mi się, że dziecko w wieku 11 lat, by tego nie zrozumiało. Ciekawa jest również postać brata sióstr (Evan Ellingson) wiecznie zaniedbywanego przez całą rodzinę. Widać go zawsze stojącego niemal na uboczu. W normalnym świecie, ten dzieciak zboczył by na pewno z „właściwej drogi”. Oglądając film ma się wrażenie, jakby te dzieci przerastały dojrzałością i mądrością życiową swoich rodziców, szczególnie Anna która na prośbę siostry zdecydowała się stoczyć batalię z rodzicami, by Kate mogła w końcu odejść w spokoju z tego świata, a nie żyć za wszelką cenę kosztem całej swojej rodziny.
Gdyby nie fakt, że rodzice w widoczny sposób krzywdzili młodszą córkę, to byłaby to nawet wzruszająca historia, ale w takim wydaniu jak ją przedstawiono, napawa mnie odrazą i wzbudza mieszane uczucia i z tego względu raczej nie wrócę do tego filmu.

Podobała mi się jedynie retrospekcja czasu, bo przeszłe zdarzenia zostały bardzo zręcznie wplecione w fabułę. Mamy tu bowiem przykład filmu - pamiętnika, gdzie każdy bohater praktycznie ma swoje 5 minut.

Zaskoczeniem była rola Cameron Diaz jako cierpiącej i poświęcającej się matki, która do tej pory kojarzyła mi się jednak głównie z rolami komediowymi. Zagrała co prawda przekonywująco nadwrażliwą mamuśkę, ale jej postać była na tyle odrażająca, że nie będę dobrze pamiętać, ani tego filmu ani jej roli.







sobota, 3 września 2011

Między światami

Reżyseria: John Cameron Mitchell
Scenariusz: David Lindsay-Abaire
Obsada: Nicole Kidman, Aaron Eckhart, Dianne Wiest, Miles Teller
Produkcja: USA 2010
Gatunek: dramat
Oryginalny tytuł: Rabbit Hole



Na skutek nieszczęśliwego wypadku Becca (Nicole Kidman) i Howie (Aaron Eckhart) tracą swojego 4-letniego synka. Od tamtej pory ich świat rozpada się na kawałki, a każde z nich radzi sobie z żałobą na swój sposób. Becca piecze ciasta i pracuje w ogrodzie, Howie chodzi na spotkania grupy wsparcia oraz ogląda po kryjomu video z nagranym synkiem. O ile Howie stara się by ich małżeństwo wiodło w miarę normalny żywot, o tyle Becca nie umie tego dokonać. Żyje w swoim świecie, nie potrafi rozmawiać o stracie oraz zaciera wszystkie ślady po zmarłym synku Danny’m. Prowadzi to do tego, że małżonkowie coraz bardziej oddalają się od siebie. W końcu Howie zbliża się do koleżanki z grupy wsparcia, natomiast Becca znajduje ukojenie spotykając się z chłopakiem, który potrącił samochodem jej synka. Jason (Miles Teller) na kolejnym spotkaniu przedstawia jej swoje małe dzieło twórcze, którym jest komiks i zawarta w nim filozofia zakładająca, że istnieją równoległe światy, co oddziaływuje na Beccę terapeutycznie.


Najbardziej dramatyczna sceną w filmie jest moment, kiedy Becca obserwuje ze swojego samochodu, jak matka Jasona odprowadza go, kiedy on wybiera się ze znajomymi na bal maturalny. Becca przeżywa wtedy niemal fizyczny ból, mając świadomość, że ona nigdy nie będzie mogła doświadczyć takiej sytuacji. Aktorstwo Kidman w tej scenie wznosi się na prawdziwe wyżyny, a widz dogłębnie przekonuje się, iż ma do czynienia z prawdziwym studium dramatu głównej bohaterki.

Morał z tego filmu taki, że jeśli każdy musi poradzić sobie z żałobą na swój sposób, znaleźć swój złoty środek, aby zmniejszyć ból, który tak naprawdę nigdy nie mija. Można tylko nauczyć się z nim żyć, w miarę jak z czasem będzie zmieniał swe oblicze.
Poniżej jak zwykle zamieszczam trailer, ale nie dajcie mu się zwieść, gdyż jest on po prostu śmieszny. Został skonstruowany tak, jakby w filmie tym występowały jakieś duchy albo paranormalne zjawiska, a tak nie jest. Kompletnie nie oddaje sedna filmu.
Podobnie jest z przetłumaczeniem tytułu na język polski, który nie jest trafiony, tym bardziej, że tytuł oryginalny, czyli Królicza Nora jest kluczem do tego filmu.



wtorek, 30 sierpnia 2011

A na koniec przyszli turyści




Reżyseria: Robert Thalheim
Scenariusz: Robert Thalheim
Obsada: Alexander Fehling, Ryszard Ronczewski, Barbara Wysocka
Produkcja: Niemcy 2007
Gatunek: dramat
Oryginalny tytuł: Am Ende kommen Touristen


Swen Lehnert (Alexander Fehling) przyjeżdża do Polski w celu odbycia zastępczej służby wojskowej. Chłopak jak do tej pory nie zdecydował, co chciałby robić w życiu. Rok służby cywilnej ma być więc dla niego okresem do zastanowienia się nad dalszą drogą życiową. Pierwotnie jego celem była praca w Amsterdamie lecz niestety z braku miejsc przybywa do Oświęcimia, gdzie ma pomagać w schronisku młodzieżowym i opiekować się byłym jeńcem panem Krzemińskim. Swen jednak nie jest zachwycony monotonną pracą w raczej nędznych warunkach oraz utrudnionymi kontaktami z miejscowymi, którzy pałają niechęcią do Niemców.

Głównym wątkiem w filmie jest relacja między głównym bohaterem, a Krzemińskim (Ryszard Ronczewski), który tak naprawdę nigdy nie opuścił obozu. Jego głównym zajęciem, pomimo sędziwego wieku i  wątłego zdrowia jest naprawianie walizek więźniów z obozu. Natomiast do swego nowego opiekuna ma bezosobowy i lekceważący stosunek.

Pobocznie obserwujemy również wątek romansowy  rozgrywający się między Swenem a młodą tłumaczką Anią (Barbara Wysocka), która pomimo zauroczenia chłopakiem decyduje się na wyjazd do Brukseli z powodu braku perspektyw na przyszłość i ku chęci  wyrwania się z małomiasteczkowego trybu życia.

Swen pogrążony w beznadziei decyduje się na wyjazd z Oświęcimia. Na dworcu jednak zmienia zdanie wskazując drogę do obozu dla przyjezdnych niemieckich turystów. Ta scena jest chyba najbardziej symboliczna i pokazuje, iż główny bohater odnalazł własną ścieżkę, którą zamierza podążać i poddać się kolejom losu, które zgotowało mu życie.

W moim odczuciu film miał pokazać, iż Niemcom młodego pokolenia nie jest obcy ten niechlubny wątek ich narodowej historii i nie uciekają od niego, ale starają się zachować szacunek dla narodu polskiego biorąc na siebie cale zło, które miało miejsce podczas II wojny światowej. Z drugiej strony pokazuje również starsze, jak również młodsze pokolenie Polaków, które żyje w przekonaniu, że Niemiec to największe zło na Ziemi. Oczywiście nie wszyscy. Są również jeszcze i tacy, którzy są pozerami i zależy im wyłącznie na podniosłej otoczce tamtych wydarzeń, a nie na dotarciu i zrozumienia prawdziwych emocji ludzi, którzy przeżyli obóz koncentracyjny.


Ciekawostką jest, że w filmie zagrał wokalista zespołu ComaPiotr Rogucki, który zresztą z wykształcenia jest aktorem. ale niestety jego rola w tym filmie jest podobna do tej, którą zagrał później w Skrzydlatych Świniach, czyli tzw. niedomytego typa o osobowości chama i prostaka z tzw. nizin społecznych. Wiem też, że grywał gościnnie w kilku polskich serialach lecz nie dane mi było zobaczyć go w tych rolach.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Usta Usta - serial tv



Twórca: Mike Bullen
Reżyseria: Bartłomiej Ignaciuk, Maciej Kowalczuk, Michał Gazda 
Obsada: Paweł Wilczak, Magdalena Różdżka, Wojciech Mecwaldowski, Sonia Bohosiewicz, Magdalena Popławska, Marcin Perchuć
Produkcja: Polska 2010-2011 ( 3 sezony/ 35 odcinków)
Gatunek: komedia obyczajowa

Dzisiaj chcę napisać kilka słów o pewnym serialu pt. Usta Usta, który jak dla mnie okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Rzadko zdarza się tak udana produkcja telewizyjna. Serial opowiada perypetie kilkorga przyjaciół, których losy bywają śmieszne, tragiczne, a przy tym codzienne i całkiem zwyczajne; ale wszystkie są pokazane z dystansem w nowoczesny sposób bez narzuconej ideologii, czy przekonań. Jest w nim pewna lekkość, a przy tym fajna muzyka, ciekawie prowadzone wątki, prawdziwe problemy, brak typowej serialowej mydlarni… Różne życiorysy, osobowości, decyzje życiowe. Wspaniale pokazana jedna z największych wartości jaką jest przyjaźń. Poza tym serial porusza wiele ludzkich problemów, czasem kontrowersyjnych tematów, które zostały przedstawione w bezpośredni sposób.
Bardzo dobre aktorstwo, dobrze przypasowane role, miedzy aktorami czuję się chemię, którą mogłabym jedynie porównać do tej, która miała miejsce w amerykańskich „Przyjaciołach”. 
Smuci mnie jedynie fakt, że na razie chyba  nic nie zapowiada, aby miała powstać czwarta seria tego serialu, ale może to i lepiej… Zostania przynajmniej bardzo dobrze zapamiętany przez publiczność, bo jak wiadomo przedłużanie żywotności niektórych seriali nie wychodzi im  na dobre…

Poniżej jedna z  przewodnich piosenek serialu, która najbardziej utkwiła mi w pamięci.

sobota, 27 sierpnia 2011

To tylko sex / Friends with Benefits



Premiera tego filmu przypada na datę 23 września 2011r. Po obejrzeniu trailera mniemam, iż będzie to naprawdę zabawna komedia. Poza tym ciekawe będzie zobaczenia Justina Timberlake’a w duecie z Milą Kunis, która w ubiegłym roku dała niezły popis aktorstwa w Czarnym Łabędziu. Po raz pierwszy widziałam ją w tak poważnej roli. Do tej pory kojarzyła mi się głównie z postacią Jackie z Różowych Lat 70 (1998 – 2006). Eh co to był za serial… Obejrzałam wszystkie sezony. To był tasiemiec, który oglądałam non-stop. Bohaterowie That '70s Show wstawali ze mną rano, jedli ze mną śniadanie, obiad, a potem mówili mi dobranoc. Uwielbiam ciągiem oglądać seriale, oczywiście tylko te dobre :] Podobną przygodę miałam również z: Sex’em w wielkim mieście, Californication, IT Crowd i Usta Usta.




piątek, 26 sierpnia 2011

40-latek: „Patrz pan jaki chitrus!”




Z racji tego, że dziś oficjalnie jest ostatni dzień mojego jakże krótkiego urlopu, chciałabym go zaznaczyć jakimś śmiesznym akcentem. Ażeby się pośmiać, najlepiej obejrzeć komedię, a jaką to już zależy od gustu. Ja generalnie lubię kultowe polskie seriale PRL’u, takie jak np. Czterdziestolatek. W swoim zbiorze posiadam zresztą komplet odcinków i jeśli tylko najdzie mnie ochota, oglądam swoje ulubione. Jednym z nich jest odcinek 15  pt.: Kosztowny drobiazg, czyli rewizyta, w którym Madzia (Anna Seniuk) – żona Stefana Karwowskiego (Andrzej Kopiczyński) zauroczona nową modą w urządzaniu wnętrz i ku chęci przypodobania się wysoko postawionym znajomym postanawia zmienić wygląd mieszkania poprzez wykucie otworu w kuchni oraz zaokrąglenia wejść do pokoi poprzez tzw. łuki. Stefan Karwowski nie chcąc wchodzić w zbyt wielkie koszty, wynajmuje więc  do tej roboty  pracowników z własnej budowy. Pilnowanie majstrów zostaje zlecone dla Mareczka (Piotr Kąkolewski) – syna Karwowskich, który jest dla mnie najśmieszniejszą postacią w całym tym serialu, a w tej scenie iście po mistrzowsku prowadzi dialog z panami majstrami (jednego z nich gra Stefan Friedmann)! Zachęcam do obejrzenia!  Boki zrywać!! 







Dla przypomnienia:

Czterdziestolatek  - serial tv - 21 odcinków ( 1974-1977)

Reżyseria: Jerzy Gruza

Obsada: Andrzej Kopiczyński, Anna Seniuk, Irena Kwiatkowska, Janusz Gajos, Leonard Pietraszak, Roman Kłosowski, Władysław Hańcza, Zofia Czerwińska, Stefan Friedmann, Wojciech Pokora

Kontynuacja serialu: 40-latek- 20 lat później (1993)

Wersja kinowa: Motylem jestem, czyli romans 40-latka (1976)



środa, 24 sierpnia 2011

Listy do Julii

Reżyseria: Gary Winick
Scenariusz: Jose Rivera, Tim Sullivan
Obsada: Amanda Seyfried, Vanessa Redgrave, Christopher Egan  
Produkcja: USA 2010
Gatunek: komedia romantyczna
Oryginalny tytuł: Letters To Juliet



Do Verony, miasta słynącego z pary zakochanych, czyli Romea i Julii przyjeżdża Sophie (Amanda Seyfried) wraz ze swoim chłopakiem. Dziewczyna towarzyszy mu w podróży kulinarnej po Włoszech. Nudzi się jednak przy tym, gdyż Victor (Gael García Bernal) nie poświęca jej zbyt wiele uwagi ze względu na oddanie się bez reszty swojej pasji, którą jest gotowanie i odkrywanie nowych smaków. 

Sophie w trakcie samotnego zwiedzanie Verony, napotyka na miejsce, do którego przybywają zakochane dziewczęta z całego świata po poradę do Julii, zostawiając jej list wetknięty w mur. Oczywiście to nie sama Julia odpowiada na listy, ale cztery kobiety w różnym wieku z innymi doświadczeniami życiowymi. Sophie zaprzyjaźnia się z nimi  i pomaga odpisywać na listy. Pewnego dnia odkrywa głęboko schowany w ścianie list, który przetrwał od 1951 roku. Nadawcą jest kobieta z Anglii niegdyś zakochana w młodym Włochu. Sophie postanawia jej odpisać w wyniku czego Claire  (Vanessa Redgrave) przyjeżdża do Włoch razem ze swoim wnukiem Charliem (Christopher Egan), by odnaleźć ukochanego sprzed lat. Sophie proponuje pomoc w poszukiwaniach i tak zaczyna się przygoda dla trójki bohaterów, która niekiedy obfituje w bardzo śmieszne zdarzenia i nieoczekiwane wątki, chocby takie takie jak rodzące się uczucie między Sophie a Charliem.

Cała historia kończy się przewidującym, ale jakże wspaniałym happy end’em!!



Zaczęłam oglądać ten film z przekonaniem, że będzie to kolejna rzewna historyjka miłosna wykorzystująca motyw szekspirowski, ale mile się zaskoczyłam. Po pierwsze literacka Julia jest bardzo subtelnie wkręcona w fabułę i pełni raczej funkcję czysto symboliczną. Natomiast same historie miłosne, bardzo fajnie łączą się ze sobą i pomimo, że przewidywalne, to są świeże, rześkie i zagrane przez aktorów tak przekonywująco i naturalnie, iż ma się wrażenie, szczególnie w przypadku młodej pary, że między aktorami musiała chyba być jakaś chemia, bo ich gra była naprawdę ujmująca.

Poza tym przepięknie ukazana sceneria prowincji włoskiej, która w ostatniej scenie wydaję się być obrazem namalowanym farbami przez prawdziwego artystę.

Bardzo fajna komedia romantyczna dla każdego!!

niedziela, 21 sierpnia 2011

Carnage


Carnage to najnowszy film Romana Polańskiego, który będzie miał premierę na świecie już 1 września 2011. Opowiada z pozoru prostą historię dwóch małżeństw,które spotykają się w celu przedysktowania bijatyki swoich dzieci. Ich rozmowa jednak z czasem przeradza się w totalny chaos. 
Treść tego komediodramatu jest prosta, ale znająć Polańskiego, to pewnie w tym z pozoru prostym obrazku, zawierać się będzie doskonale przemyślana psychologia postaci oraz złożona problematyka tematu przewodniego. W rolach głównych zobaczymy: Kate Winslet, Jodie Foster, John'a C. Reilly, Christoph'a Waltz'a. Zapowiada się więc doskonałe aktorstwo i ciekawa reżyseria. Z wielką chęcią zasiądę do obejrzenia tego filmu.



poniedziałek, 15 sierpnia 2011

FILM



Czytacie FILM? Ja jestem czytelniczką tego miesięcznika od wielu lat. Przez ten czas zmienił się trochę pod względem zawartości, a także grubości… ale nadal w miarę trzyma poziom. Kiedyś pod warunkiem odpowiedniego dozowania dostarczał lektury nawet na parę dni. Dziś mogę go przeczytać spokojnie w dwie godzinki, a czasem nawet i krócej, ale czynię to z chęcią i zaciekawieniem.

W magazynie tym można znaleźć recenzje filmów, ich zapowiedzi, premiery w kinie i na DVD, wywiady z ludźmi kina, felietony, analizy filmowe, statystyki oglądalności, a także bardzo przydatną rubrykę Tele/ekran, czyli co oglądać w TV, chociaż ja wychodzę z założenia, że rzadko da się obejrzeć coś wartościowego w telewizji, no chyba że po 22:00, a to nie jest zwykle moja godzina na oglądanie, szczególnie w tygodniu.

Pomimo, tego że w dzisiejszym FILMIE brakuje mi kilku rubryk i nie wiem, czy zawartością idzie w dobrym kierunku, to i tak traktuję go jako główne źródło informacji oraz wyznacznik i drogowskaz do tego, co warto obejrzeć a czego nie. Polecam!!

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Portfel James Dean

Historia zakupu tego portfela sięga dnia, kiedy będąc w sklepie Flo (istne centrum gadżeciarstwa) zobaczyłam całkiem ciekawą kosmetyczkę z wizerunkiem James’a Dean’a. Kierując się jednak rozwagą i zasadą praktyczności uznałam, że do niczego mi się ona nie przyda. W ciągu kilku dni, zmieniłam jednak zdanie i pomyślałam, że zakup tego przedmiotu ma sens, bowiem posłuży mi do uporządkowania torebkowych kosmetyków. Idąc ponownie do sklepu nie oczekiwałam zbytnio, że gadżet z Dean’em jeszcze tam będzie, ale miałam cichą nadzieję, że może jednak tak…. Oczywiście już go nie było. Co ciekawsze, nie znalazł nabywcy… Pani sprzedawczyni powiedziała mi, że został odesłany. Wściekłam się do granic wytrzymałości!!  I trwało to do momentu, aż znalazłam na wszechwładnym allegro ofertę sprzedaży tego oto portfela z wiadomym  wizerunkiem.



Co ciekawsze musiałam sobie trochę na niego poczekać, gdyż przesyłka z tym pełnym uroku przedmiotem przeleżała kilka dni na poczcie. Dopiero, kiedy tam zaszłam podając nr przesyłki poleconej, pani z poczty przekazała mi mój zakup. Eh! Do celu przez mękę! :) Jednak teraz mogę w pełni cieszyć się moim nowym portfelem, który jest po prostu piękny! A zarazem bardzo praktyczny, bo duży… pomieści na pewno wiele, a przy tym będzie moją ozdobą i uciechą w jednym!!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Zakochane Miasta





W ostatnich dniach będąc na zakupach natrafiłam na fajną kolekcję filmów zatytułowaną Zakochane Miasta. Jak to zazwyczaj bywa, uległam pokusie i weszłam w ich posiadanie. Pierwszym z nich, który obejrzałam był Zakochany Nowy York. Jakiś czas temu miałam okazję go oglądać, więc może dlatego poszedł na pierwszy ogień zgodnie z wolą przypomnienia go sobie.

Zakochany Nowy York



Reżyseria: Randall Balsmeyer, Natalie Portman, Yvan Attal, Brett Ratner (...)
Scenariusz: Israel Horovitz, Jeff Nathanson, Anthony Minghella (...)
Obsada: Bradley Cooper, Natalie Portman, Andy Garcia, Orlando Bloom,                            Christina Ricci, Ethan Hawke, Blake Lively, Shia LaBeouf (…)
Produkcja: USA 2009
Gatunek: melodramat
Oryginalny tytuł: New York, I Love You

12 różnych ujęć prezentujących mieszkańców Nowego Yorku i wycinek z ich codzienności, który filmuje Zoe (Emilie Ohana) przemierzając miasto i spotykając przypadkowych ludzi.

Każda z przedstawionych w tym filmie opowiastek została wyreżyserowana przez innego reżysera, ale nie jest to odczuwalne, wszystkie historie zdają się łączyć w całość, tym bardziej, że niektórzy bohaterowie przenikają do innych wątków filmu, a motywem przewodnim są różne aspekty miłości. 

Każda historia jest nasycona silnymi emocjami i uczuciami bohaterów. W tych krótkich ujęciach przejawia się duża część ich życia. Traktują o  ich problemach, pasjach, namiętnościach, pragnieniach, o ich sposobie na życie. Wszystkich bohaterów łączy potrzeba drugiego człowieka, uczucia do niego, które ją samą buduje i pozwala stać się kimś lepszym.  Na przykładzie chwil z życia postaci widać, iż ludzie w różny sposób ukazują sobie uczucia. Można je zobaczyć w spojrzeniach, gestach, czasem nie potrzebne są nawet słowa. Każde uczucie też ma inny wymiar i w inny sposób się przejawia. Znamienny też jest przekrój wiekowy bohaterów, począwszy od małej dziewczynki wielbiącej swojego tatę do pary zrzędzących, ale kochających się staruszków.

Myślę, że będę wracać do tego filmu, który poprzez niektóre niezakończone historie pobudza wyobraźnię, skłania do myślenia i zachwyca niezwykłym nastrojem, dzięki nostalgicznej muzyce.




Zakochany Paryż


Reżyseria: Gérard Depardieu, Joel Coen, Wes Craven, Gus Van Sant (...)
Scenariusz: Joel Coen, Gus Van Sant, Ethan Coen, Walter Salles (...)
Obsada: Natalie Portman, Juliette Binoche, Willem Dafoe, Bob Hoskins, Nick                   Nolte, Elijah Wood (…)
Produkcja: Francja, Niemcy, Szwajcaria, Liechtenstein 2006
Gatunek: dramat, romans, melodramat
Oryginalny tytuł: Paris, je t'aime


Kupując te filmy razem w pakiecie, nie sposób ich nie porównać, tym bardziej, że są do siebie podobne zarówno poprzez formę jak i temat przewodni. Moim zdaniem ujęty jednak w zupełnie inny sposób.

Przede wszystkim europejski pierwowzór Zakochanych Miast jest o wiele bardziej wielowymiarowy, bo pokazuje nie tylko uczucia bohaterów i targające nimi emocje, ale również ich podświadomość i nieznane rejony ich własnych zachowań. Jest też miejscami o wiele bardziej tragiczny, niż jego amerykański następca, bo oprócz przelotnych miłostek, czy szczęśliwych związków mamy też śmierć dziecka, przemoc, okrutne zabójstwo, czy bolesne poświęcenie się matki dla dziecka.

O ile Zakochany Nowy York jest o wiele bardziej optymistyczny, o tyle Zakochany Paryż pokazuje prozę życia, a w niej dopiero skalę i różnorodność uczuć bohaterów. Jednakże w amerykańskiej wersji przedstawione historie jakoś łączą mi się w całość, a dodatkowo zespala je na wpół widoczne oko kamery Zoe. Natomiast w Zakochanym Paryżu każda historia to odrębna bajka, co podkreślają dodatkowo napisy  wyświetlane w trakcie filmu wskazujące na określone miejsca w Paryżu, w którym rozgrywa się dana historia i nazwisko reżysera, który tworzył dany wątek. Samych historii też jest więcej, więc film automatycznie jest dłuższy, co nie przemawia na jego korzyść.

Ciężko zdecydować, które Zakochane Miasto jest lepszym filmem, gdyż oba mają specyficzny nastrój i określony sposób przedstawienia tematu, który daje do myślenia i świadczy o jego wartości. Ośmielę się jednak stwierdzić, iż Zakochany Nowy York obejrzałam z większym zaciekawieniem, gdyż tam historia głównych bohaterów zapętla się wiedziona instynktem szczęśliwego zakończenia, co dało mi większą satysfakcję z jego oglądania.

czwartek, 28 lipca 2011

Pokuta - Ian McEwan

 

 Sięgnęłam po tę książkę po obejrzeniu filmu i zachwyciłam się nią bardziej niż samą adaptacją, co nie zmienia faktu, że Pokuta pozostaje w czołówce moich ulubionych filmów.
Przede wszystkim książka Ian’a McEwan’a  ma w sobie ten niezwykły nastrój osiągnięty poprzez specyficzny język narracji. Chłonie się ją bez reszty. Jest też bardzo filmowa, bo czytając ja widzimy gotowe obrazy. Myślę, że gdyby nie wcześniejsze obejrzenie filmu, nie miałabym z tym problemu. Sam reżyser wypowiadał się, iż czytając książkę od razu tworzył w myślach jej adaptację.  
Na pewno jest to trudna książka dla scenarzysty, bo odbywa się w głowach poszczególnych postaci i trzeba było znaleźć sposób, żeby wyrazić wnętrze duchowe wszystkich bohaterów. Trudność w jej sfilmowaniu polegała też na tym, że przedstawia jednocześnie fakty, które naprawdę miały miejsce jak i nierzeczywiste zdarzenia, które Briony zawarła w swojej książce. Czas się zazębia, a do tego dochodzi widzenie poszczególnych zdarzeń z perspektywy konkretnego bohatera. Pomimo to, film wiernie oddaje chronologię wydarzeń z książki, a także najdrobniejsze detale, jak choćby ubiory bohaterów czy wnętrza domu Tallisów.
Twórcy filmu podkreślali, iż tworząc ten film, trzeba sobie uzmysłowić, dlaczego ta książka jest takim dziełem i starać się to zachować. Specyficzny klimat książki, całą tę otoczkę wydarzeń - trzeba było oddać w obrazie filmu, trzeba było znaleźć tego odpowiednik w poszczególnych środkach wyrazu.
Moim zdaniem twórcy filmu, a przede wszystkim reżyser Joe Wright uczynił to znakomicie z pełną duchowością. Po tym filmie widać, jak wielkie wrażenie musiała wywrzeć na nim ta książka. Jak sam przyznał, sfilmowanie Pokuty było dla niego prawdziwym zaszczytem.

wtorek, 26 lipca 2011

Kubek z Marilyn Monroe



Kolejny kubek pojawił się w mojej kolekcji. Spodobała mi się ta pop-art’owa seria z ikonami filmu i muzyki w Empiku, więc skusiłam się na kolejnego kubasa, tym razem z Marilyn Monroe. Nigdy nie interesowałam się zbytnio jej biografią, bo dla mnie pozostaje bardziej symbolem seksu i urody lat 50 niż wybitną aktorką, choć nie mogę zaprzeczyć, że lubię niektóre filmy z jej udziałem, szczególnie Pół żartem pół serio - Billy’ego Wilder’a czy Jak poślubić milionera- Jean’a Negulesco. Są to bardzo fajne i lekkie komedie, na których bawię się znakomicie, ale to wszystko… Tak czy inaczej kubek jest cudny!!

Czy wy też lubicie otaczać się przedmiotami, które wskazują na uwielbienia do danego tematu, tego co was interesuje, bądż fascynuje?? Macie taką obsesję?

poniedziałek, 25 lipca 2011

Przyjaźń!


Reżyseria: Markus Goller
Scenariusz: Oliver Ziegenbalg
Obsada: Matthias Schweighöfer, Friedrich Mücke, Alicja Bachleda-Curuś
Produkcja: Niemcy, USA 2010
Gatunek: komedia, dramat
Oryginalny tytuł: Friendship!


Tom (Matthias Schweighöfer) i Veit (Friedrich Mücke) mieszkają w NRD i przyjaźnią od dzieciństwa. Uzupełniają się jako przyjaciele, gdyż Tom to żywiołowy żartowniś, natomiast Veit to typ rozważny i spokojny. Kiedy Mur Berliński zostaje obalony postanawiają wyruszyć do San Francisco, aby zobaczyć Most Golden Gate. Starcza im jednak pieniędzy tylko na podróż do Nowego Yorku, gdzie Tom dowiaduje się, że prawdziwy powód podróży dla Veit’a jest zupełnie inny. Chce on bowiem odszukać ojca, który co roku wysyła mu kartkę na urodziny z jednego urzędu pocztowego. Muszą więc zdążyć, aby dotrzeć na miejsce dokładnie w dniu urodzin Veit'a Zaczyna się prawdziwa podróż przez nieznane, w trakcie której główni bohaterowie uczestniczą w serii śmiesznych zajść, głównie ze względu na swoje wschodnio-niemieckie pochodzenie.


Świetnie bawiłam się na tym filmie. Tego typu obrazy mają w sobie tę lekkość bytu, która pozwala myśleć, że w życiu wszystko się jakoś ułoży. Do tego iście komediowe ujęcie większości zdarzeń, całkiem udany wątek miłosny (Alicja Bachleda-Curuś jako Zoey) i bardzo żywiołowa muzyka komponująca się z przeżyciami bohaterów.

Przesłanie filmu nie jest odkrywcze, ale przypomina, że przyjaźń ponad wszystko może naprawdę wiele zdziałać i warto się w jej imię poświęcać.


A więc: Friendship!





Z ciekawostek napiszę, że to nie pierwszy raz, kiedy Matthias Schweighöfer (na zdjęciu poniżej jako Dirk) spotkał się na planie z Alicją Bachledą-Curuś, albowiem grali oni razem w filmie niemieckim z 2001 roku pt.: Z miłością nie wygrasz (Herz über Kopf) – Michael’a Gutmann’a, którego jakimś cudem posiadam w swojej video teczce. 

Nie jest to wybitne dzieło a  prosta historia ukazująca romans nastolatków. Wanda (Alicja Bachleda-Curuś) to au pair z Polski, która przyjeżdża do Niemiec, żeby dorobić sobie na wakacjach i podszlifować język, natomiast Jakob (Tom Schilling) to nie mający stabilizacji rodzinnej chłopak, który wiecznie wdaje się w jakieś tarapaty. Traf chce, że poznają się i zakochują. Ani jedno ani drugie nie jest aniołkiem, dają więc wyraz swojej miłości, co budzi zgorszenie otoczenia. Mamy więc do czynienia z dramatem młodych kochanków. Takie tam kino dla młodego widza.


sobota, 23 lipca 2011

Karuzela z idolami – Tomasz Raczek

 
Ostatnio całkiem przypadkiem trafiłam na bardzo ciekawą pozycję książkową o „zakręconym” tytule Karuzela z idolami. Autor przedstawia w niej swój osobisty gwiazdozbiór postaci ze świata filmu, muzyki, telewizji i sztuki. Większość z nich znałam, ale o niektórych przeczytałam po raz pierwszy. Wśród przedstawionych przez Raczka aktorów możemy przeczytać pokrótce o życiu: Anny Dymnej, Melanie Griffith, Anne Hathaway, Audrey Hepburn, Krystyny Jandy, Shirley MacLaine, Liza Minelli, Grażyny Szapołowskiej, Joanna Szczepkowskiej i wielu wielu innych. Za sprawą tej książki autor wprowadza do świata pełnego artystów, z którymi w większości miał okazję się spotkać i porozmawiać, a niektórych z nich nawet bardzo dobrze znać. Książka ta jest więc swego rodzaju osobistym zapisem reprezentującym sposób patrzenia na opisywane postaci. W swoich szkicach nie opierał się na samych faktach, ale starał się ukazać człowieczeństwo tych ludzi, ich zwyczajność a zarazem nadzwyczajność.

Lekturę tę czyta się szybko i przyjemnie, a przy tym można  dowiedzieć się wielu ciekawych faktów z życia opisywanych gwiazd.

Dla przypomnienia: Tomasz Raczek to znany felietonista, autor programów telewizyjnych i radiowych. Udany duet stworzył z Zygmuntem Kałużyńskim w pamiętnym programie telewizji Perły z lamusa, gdzie oboje toczyli pełne pasji dyskusje na temat filmów. Uwielbiałam słuchać ich rozmów :) Oprócz wyżej opisywanej książki Raczek napisał wiele innych podobnych pozycji, z którymi mam nadzieję jeszcze się zapoznam.




niedziela, 17 lipca 2011

Hanna


Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: David Farr, Seth Lochhead
Obsada: Saoirse Ronan, Eric Bana, Cate Blanchett
Produkcja: USA, Niemcy, Wielka Brytania 2011
Gatunek: Przygodowy, Thriller

Wybrałam się do kina właśnie na ten film głównie przez wzgląd na reżysera, czyli Joe Wrighta i jego ponowną współpracę z Saoirse Ronan. O ile ich wcześniejszy film Pokuta stanowi dla mnie ideał, tak przy Hannie również nie czuje niedosytu.

Przede wszystkim mamy do czynienia z bardzo niecodzienną historią. Tytułowa Hanna (Saoirse Ronan) to na wpół sierota, która od dziecka mieszka z ojcem (Eric Bana) w lesie z dala od cywilizacji i rówieśników. Ojciec dziewczyny to były agent CIA, który od małego uczył ją języków obcych, sztuk walki, a także umiejętności posługiwania się bronią. Wszystko po to, by pewnego dnia mogła spotkać się z zabójczynią swojej matki (Cate Blanchett). Hanna nie zna jednak głównej tajemnicy, która dotyczy jej samej. Jest ona swego rodzaju eksperymentem naukowym, tzn. ma genetyczne uwarunkowania by być idealnym żołnierzem, u którego pewne cechy zanikają, by poświęcić je dla takich, które najbardziej przydadzą się w walce z wrogiem i sztuce przetrwania. Tytułowa bohaterka w toku swojej misji odkrywa tę tajemnicę, a także ogląda i konfrontuje świat, którego wcześniej nie miała okazji poznać.


Dla mnie to hipnotyzująca i nietuzinkowa opowieść z różnorodnością miejsc akcji, od zaśnieżonego finlandzkiego lasu przez panoramicznego ujęcia pustyni Maroka po niemieckie blokowiska; w której prym wiodą idealnie dopasowane dźwięki (Chemical Brothers). Obraz z muzyką podąża w tym samym rytmicznie kierunku. Szczególnie scena ucieczki Hanny z siedziby CIA doskonale pokazuję tę muzyczną symbiozę. Do tego znakomite aktorstwo Saoirse Ronan i Cate Blanchett, powoduje że film całościowo robi naprawdę duże wrażenie, a kiedy dobiega końca i na ekranie wyświetla się krwawoczerwony napis : Hanna, można powiedzieć tylko jedno: WOW!

Zastanawia mnie tylko jedno, a mianowicie prawdziwy koniec tej historii. Życiową misją Hanny miało być zabicie Marissy Wiegler, co jej się zresztą udało, ale co dalej z tą nieprzystosowaną do życia w społeczeństwie nastolatką, która właśnie straciła ojca? Ta kwestia nie daje mi spokoju.


sobota, 16 lipca 2011

Wakacje z książką



Przebywając kilka dni na urlopie- niestety tylko kilka… pomiędzy plażą, knajpkami i wycieczkami penetrowałam okoliczne wakacyjne stoiska z różnymi artykułami, w tym również z książkami. Można tam było spotkać ciekawe tytuły za śmieszne pieniądze. Dla mnie wpadła w oko książka Philipa O’Connor’a, która powstała na podstawie scenariusza Richarda Curtisa do filmu Cztery wesela i pogrzeb z 1994 roku… To chyba jedna z pierwszych komedii romantycznych, która zapoczątkowała rozwój tego gatunku. Niedawno była puszczana nawet w telewizji, ale nie będę udawać, że nie ogląda mi się jej już tak dobrze, jak te kilkanaście lat temu, aczkolwiek nie przeczę, jest w niej coś uroczego i romantycznego, a cała historia nie jest naciągana, co się czasem w tego typu filmach zdarza.





Jak już wcześniej wspomniałam książka powstała na podstawie scenariusza, więc nie będzie zaskoczeniem informacja, że jest dokładnym odzwierciedleniem filmu. Czytając ją, w wyobraźni widzimy poszczególne sceny mające miejsce w filmie, dialogi- niemal identyczne. Nie jest więc to pozycja do skonfrontowania pod względem adaptacji. To raczej lekka lektura, która można zabrać właśnie na wakacje w celu przypomnienia sobie lub poznania fajnej komedii traktującej o sensie istnienia instytucji małżeństwa.

P.S. Pierwszego dnia widziałam na stoisku również książkę opartą na scenariuszu do Notting Hill (znowu ten Hugh Grant!), ale kiedy następnego dnia się na nią zdecydowałam, już jej nie było. Mówi się trudno.


Dla przypomnienia: Cztery wesela i pogrzeb
Reżyseria: Mike Newell
Scenariusz: Richard Curtis
Obsada: Hugh Grant, Andie MacDowell, James Fleet, Kristin Scott Thomas, Simon Callow, John Hannah, Charlotte Coleman, Rowan Atkinson
Produkcja: Wielka Brytania 1994
Gatunek: Komedia romantyczna

środa, 13 lipca 2011

Prezentów urodzinowych czas!!




Parę dni temu skończyłam 29 lat- jak ten czas leci… Z tej okazji otrzymałam cudowne prezenty. Cześć nich była związana z tematyką mojego bloga, więc o nich pokrótce napiszę.

Bardzo lubię dostawać filmy w prezencie, oczywiście moje ulubione lub takie, których nie oglądałam, a mogłyby mnie zainteresować. Na szczęście otrzymałam dzieła, które już od jakiegoś czasu chciałam mieć w swojej kolekcji, więc nie było tzw. niewypałów :)

Jak widać na powyższym zdjęciu jednym z nich jest Black Swan -Dareena Aranofsky’ego, czyli jeden z najlepszych oscarowych filmów tego roku, a także nie mniej ważny dla mnie Tatarak - Andrzeja Wajdy.

Wydanie na DVD Czarnego Łabędzia obejmuje oprócz płyty z filmem, książeczkę z krótkim opisami sylwetek bohaterów, aktorów czy choćby samego reżysera. Jednak prawdziwą perełką są materiały dodatkowe pod nazwą Metamorfozy, czyli historia powstawania filmu, w którym wiele miejsca poświęcono efektom specjalnym, które mogliśmy podziwiać na ekranie. Było tego naprawdę dużo, ale zrobiono to tak profesjonalnie, że można oddać się iluzji nie myśląc o wykorzystanych rekwizytach czy obróbce cyfrowej. Tym bardziej, że film ten nosi tez znamiona dokumentu ze względu na częste kręcenie z ręki. Takie połączenie daje z jednej strony świadomość realizmu świata przedstawionego, a z drugiej pokazuje mroczny” baśniowy” świat demonów. Fikcja i rzeczywistość zaciera się, a widz obserwuje obsesje i koszmarne wizje głównej bohaterki Niny, które odbijają się na jej psychice, a w konsekwencji na jej życiu. 
Z materiału wynika też (o dziwo!), że film miał bardzo ograniczony budżet, a co za tym idzie skrócony czas tworzenia. Na sukces filmu musiały więc złożyć się szybkie i trafne decyzje oraz ogromne zaangażowanie reżysera i całej ekipy. Moim zdaniem sukces ten został osiągnięty.

Wydanie Tataraku również zawiera materiały dodatkowe, takie jak: zwiastuny, wywiad z reżyserem, z Krystyną Jandą, materiał „spotkanie po latach” oraz galerię zdjęć.
Dla tych, którzy jeszcze nie oglądali tego filmu, zdradzę że mogą uczynić to dzisiaj, gdyż telewizyjna Jedynka wyemituje go o godzinie 20:25. Warto obejrzeć ten obraz oparty na opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza, który jest wielowymiarowym opowieścią o miłości, która ”przychodzi za późno, i o śmierci, która zawsze przychodzi za wcześnie”.

A wracając do prezentów..... Otrzymałam jeszcze jeden gadżet związany z ikonami filmu od osoby, która, z uporem maniaka chcę skompletować mi zestaw kubków z Audrey Hepburn i ja wcale nie mam nic przeciwko temu!! A poza tym jest naprawdę uroczy, kolorowy i bardzo pop art’owy :)