Przede wszystkim książka Ian’a McEwan’a ma w sobie ten niezwykły nastrój osiągnięty poprzez specyficzny język narracji. Chłonie się ją bez reszty. Jest też bardzo filmowa, bo czytając ja widzimy gotowe obrazy. Myślę, że gdyby nie wcześniejsze obejrzenie filmu, nie miałabym z tym problemu. Sam reżyser wypowiadał się, iż czytając książkę od razu tworzył w myślach jej adaptację.
Na pewno jest to trudna książka dla scenarzysty, bo odbywa się w głowach poszczególnych postaci i trzeba było znaleźć sposób, żeby wyrazić wnętrze duchowe wszystkich bohaterów. Trudność w jej sfilmowaniu polegała też na tym, że przedstawia jednocześnie fakty, które naprawdę miały miejsce jak i nierzeczywiste zdarzenia, które Briony zawarła w swojej książce. Czas się zazębia, a do tego dochodzi widzenie poszczególnych zdarzeń z perspektywy konkretnego bohatera. Pomimo to, film wiernie oddaje chronologię wydarzeń z książki, a także najdrobniejsze detale, jak choćby ubiory bohaterów czy wnętrza domu Tallisów.
Twórcy filmu podkreślali, iż tworząc ten film, trzeba sobie uzmysłowić, dlaczego ta książka jest takim dziełem i starać się to zachować. Specyficzny klimat książki, całą tę otoczkę wydarzeń - trzeba było oddać w obrazie filmu, trzeba było znaleźć tego odpowiednik w poszczególnych środkach wyrazu.
Moim zdaniem twórcy filmu, a przede wszystkim reżyser Joe Wright uczynił to znakomicie z pełną duchowością. Po tym filmie widać, jak wielkie wrażenie musiała wywrzeć na nim ta książka. Jak sam przyznał, sfilmowanie Pokuty było dla niego prawdziwym zaszczytem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń