Główny bohater - Johnny Marco (Stephen Dorff) to znany aktor filmu akcji mieszkający w legendarnym hotelu Chateau-Mormont (mekce hulaszczego i gwiazdorskiego trybu życia), a jednocześnie człowiek wewnętrznie wypalony i znajdujący się w martwym punkcie własnego życia. Zdawałoby się, że ma wszystko: pieniądze, sławę, kobiety, używki, ale jest tym wszystkim ogłupiony i znudzony. Sprawia wrażenie marionetki, której mówi się co, gdzie i kiedy ma zrobić. On sam nie potrafi nawet sklecić spójnej wypowiedzi udzielając wywiadu. Jest nieobecny duchem, jakby już nie żył. Poprzez to większość scen w filmie jest „suchych”, nie podkreślonych odpowiednią muzyką czy dialogiem, ale takie właśnie jest życie głównego bohatera, jałowe i pozbawione prawdziwych emocji. Nagłym zwrotem w jego życiu okazuje się opieka nad córką Cleo (Elle Fanning), z którą wcześniej nie miał zbyt bliskich relacji. Zaczyna z nią spędzać większość czasu i przypominać sobie czym jest prawdziwe życie i jak można je smakować. Proste czynności, takie jak leżenie na basenowym leżaku czy jedzenie lodów w środku nocy dają mu świadomą przyjemność Ta zapomniana paleta uczuć i emocji zmienia jego dotychczasowe życie diametralnie.
Niektórym zapewne obraz ten nie przypadnie do gustu ze względu na tzw. nudę w kadrze, ale jest to zabieg celowy i warto dotrwać do końca, by odebrać go całościowo. Tym bardziej, że zakończenie w filmie to otwarta interpretacja dla widza. Ciekawe jest nawiązanie sceny ostatniej do pierwszej, co stanowi niejako klamrę wieńczącą obraz i wydaje się, że bohater Coppoli już wie, w jakim kierunku powinien podążać…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz