piątek, 9 września 2011

40-latek: „Wyszedł z domu, stary zniedołężniały… (…)”



Dziś kolejny dzień ze wspominkami, jeśli chodzi o polski serial komediowy zwany 40-latkiem. Fragment pochodzi z odcinka  9 pt.: Rodzina, czyli obcy w domu. To mój ulubiony odcinek, w którym sceną kulminacyjną jest tajemnicze zniknięcie dziadka (Władysław Hańcza) w godzinach porannych. Oczywiście okazało się, że siedział on sobie spokojnie na balkonie z walizką pełną pieniędzy, ale domysłów ze strony rodziny było wiele. Można przy tym pęknąć ze śmiechu. Szczególnie Janusz Gajos w roli brata Madzi – Antka biegający w czerwonych majtkach jest w tej scenie bezkonkurencyjny, ale oczywiście inni aktorzy tez dali niezły popis umiejętności komediowych. Czasem jak mam zły nastrój aplikuję sobie ten odcinek. Odzyskany humor- murowany. Można zataczać się ze śmiechu :)

poniedziałek, 5 września 2011

Bez mojej zgody

Reżyseria: Nick Cassavetes
Scenariusz: Nick Cassavetes, Jeremy Leven
Obsada: Cameron Diaz, Alec Baldwin, Sofia Vassilieva, Abigail Breslin, Jason Patric
Produkcja: USA 2009
Gatunek: dramat obyczajowy
Oryginalny tytuł: My Sister's Keeper



Film opowiada historię rodziny, w której jedno z dzieci jest chore na białaczkę. Rodzice (Cameron Diaz i Jason Patric) idąc za radą lekarza podejmują radykalną decyzję w celu uratowania życia córce. Z pomocą nauki na świat przychodzi ich kolejne dziecko, które  może być dawcą szpiku dla Kate (Sofia Vassilieva). Pomimo, że często dochodzi do nawrotów choroby, Kate nadal żyje, głównie dzięki swojej siostrze Annie (Abigail Breslin) i matce, która podporządkowała całe swoje życie chorobie córki.
Po kilku minutach oglądania, zaczęłam się zastanawiać nad dylematami moralno-etycznymi w tym filmie. Co to za rodzice, którzy płodzą dziecko, bo mają zapotrzebowanie na jego organy, krew, szpik..itd.? Jak można coś takiego zrobić? Ich zachowanie wydaje mi się wysoce niehumanitarne. Połączenie ich postawy z dramatem rodzinnym wydaje się szalenie kontrowersyjne. Najbardziej poszkodowaną wydaje się być, nie umierająca powoli Kate, ale jej siostra Anna, która została powołana na świat w celu utrzymania życia siostrze. Byłam zadowolona widząc jak w końcu buntuje się przeciwko woli rodziców i nie zgadza się oddać siostrze nerki. Udanie się z tą sprawą do adwokata (Alec Baldwin) wydało mi się początkiem niezłego filmu, lecz na końcu ku mojemu zdziwieniu okazało się, iż Anna zrobiła to, gdyż starsza siostra poprosiła ją o to. Kate miała już dość codziennej walki o życie i wynikających z tego męczarni. Dziwnie oglądało się obraz rodziny, w której rodzice walczą z własną córką w sądzie, a w domu w zasadzie wszyscy zachowują się jak gdyby nigdy nic.


Zastanawiam się w ogóle, jak ta dziewczynka mając tego świadomość mogłaby normalnie żyć?! Wydaje mi się, iż miałoby to ogromną konsekwencję w jej życiu. A w ogóle na ile trzeba być dojrzałym, żeby znieść takie rzeczy? Wydaje mi się, że dziecko w wieku 11 lat, by tego nie zrozumiało. Ciekawa jest również postać brata sióstr (Evan Ellingson) wiecznie zaniedbywanego przez całą rodzinę. Widać go zawsze stojącego niemal na uboczu. W normalnym świecie, ten dzieciak zboczył by na pewno z „właściwej drogi”. Oglądając film ma się wrażenie, jakby te dzieci przerastały dojrzałością i mądrością życiową swoich rodziców, szczególnie Anna która na prośbę siostry zdecydowała się stoczyć batalię z rodzicami, by Kate mogła w końcu odejść w spokoju z tego świata, a nie żyć za wszelką cenę kosztem całej swojej rodziny.
Gdyby nie fakt, że rodzice w widoczny sposób krzywdzili młodszą córkę, to byłaby to nawet wzruszająca historia, ale w takim wydaniu jak ją przedstawiono, napawa mnie odrazą i wzbudza mieszane uczucia i z tego względu raczej nie wrócę do tego filmu.

Podobała mi się jedynie retrospekcja czasu, bo przeszłe zdarzenia zostały bardzo zręcznie wplecione w fabułę. Mamy tu bowiem przykład filmu - pamiętnika, gdzie każdy bohater praktycznie ma swoje 5 minut.

Zaskoczeniem była rola Cameron Diaz jako cierpiącej i poświęcającej się matki, która do tej pory kojarzyła mi się jednak głównie z rolami komediowymi. Zagrała co prawda przekonywująco nadwrażliwą mamuśkę, ale jej postać była na tyle odrażająca, że nie będę dobrze pamiętać, ani tego filmu ani jej roli.







sobota, 3 września 2011

Między światami

Reżyseria: John Cameron Mitchell
Scenariusz: David Lindsay-Abaire
Obsada: Nicole Kidman, Aaron Eckhart, Dianne Wiest, Miles Teller
Produkcja: USA 2010
Gatunek: dramat
Oryginalny tytuł: Rabbit Hole



Na skutek nieszczęśliwego wypadku Becca (Nicole Kidman) i Howie (Aaron Eckhart) tracą swojego 4-letniego synka. Od tamtej pory ich świat rozpada się na kawałki, a każde z nich radzi sobie z żałobą na swój sposób. Becca piecze ciasta i pracuje w ogrodzie, Howie chodzi na spotkania grupy wsparcia oraz ogląda po kryjomu video z nagranym synkiem. O ile Howie stara się by ich małżeństwo wiodło w miarę normalny żywot, o tyle Becca nie umie tego dokonać. Żyje w swoim świecie, nie potrafi rozmawiać o stracie oraz zaciera wszystkie ślady po zmarłym synku Danny’m. Prowadzi to do tego, że małżonkowie coraz bardziej oddalają się od siebie. W końcu Howie zbliża się do koleżanki z grupy wsparcia, natomiast Becca znajduje ukojenie spotykając się z chłopakiem, który potrącił samochodem jej synka. Jason (Miles Teller) na kolejnym spotkaniu przedstawia jej swoje małe dzieło twórcze, którym jest komiks i zawarta w nim filozofia zakładająca, że istnieją równoległe światy, co oddziaływuje na Beccę terapeutycznie.


Najbardziej dramatyczna sceną w filmie jest moment, kiedy Becca obserwuje ze swojego samochodu, jak matka Jasona odprowadza go, kiedy on wybiera się ze znajomymi na bal maturalny. Becca przeżywa wtedy niemal fizyczny ból, mając świadomość, że ona nigdy nie będzie mogła doświadczyć takiej sytuacji. Aktorstwo Kidman w tej scenie wznosi się na prawdziwe wyżyny, a widz dogłębnie przekonuje się, iż ma do czynienia z prawdziwym studium dramatu głównej bohaterki.

Morał z tego filmu taki, że jeśli każdy musi poradzić sobie z żałobą na swój sposób, znaleźć swój złoty środek, aby zmniejszyć ból, który tak naprawdę nigdy nie mija. Można tylko nauczyć się z nim żyć, w miarę jak z czasem będzie zmieniał swe oblicze.
Poniżej jak zwykle zamieszczam trailer, ale nie dajcie mu się zwieść, gdyż jest on po prostu śmieszny. Został skonstruowany tak, jakby w filmie tym występowały jakieś duchy albo paranormalne zjawiska, a tak nie jest. Kompletnie nie oddaje sedna filmu.
Podobnie jest z przetłumaczeniem tytułu na język polski, który nie jest trafiony, tym bardziej, że tytuł oryginalny, czyli Królicza Nora jest kluczem do tego filmu.