wtorek, 30 sierpnia 2011

A na koniec przyszli turyści




Reżyseria: Robert Thalheim
Scenariusz: Robert Thalheim
Obsada: Alexander Fehling, Ryszard Ronczewski, Barbara Wysocka
Produkcja: Niemcy 2007
Gatunek: dramat
Oryginalny tytuł: Am Ende kommen Touristen


Swen Lehnert (Alexander Fehling) przyjeżdża do Polski w celu odbycia zastępczej służby wojskowej. Chłopak jak do tej pory nie zdecydował, co chciałby robić w życiu. Rok służby cywilnej ma być więc dla niego okresem do zastanowienia się nad dalszą drogą życiową. Pierwotnie jego celem była praca w Amsterdamie lecz niestety z braku miejsc przybywa do Oświęcimia, gdzie ma pomagać w schronisku młodzieżowym i opiekować się byłym jeńcem panem Krzemińskim. Swen jednak nie jest zachwycony monotonną pracą w raczej nędznych warunkach oraz utrudnionymi kontaktami z miejscowymi, którzy pałają niechęcią do Niemców.

Głównym wątkiem w filmie jest relacja między głównym bohaterem, a Krzemińskim (Ryszard Ronczewski), który tak naprawdę nigdy nie opuścił obozu. Jego głównym zajęciem, pomimo sędziwego wieku i  wątłego zdrowia jest naprawianie walizek więźniów z obozu. Natomiast do swego nowego opiekuna ma bezosobowy i lekceważący stosunek.

Pobocznie obserwujemy również wątek romansowy  rozgrywający się między Swenem a młodą tłumaczką Anią (Barbara Wysocka), która pomimo zauroczenia chłopakiem decyduje się na wyjazd do Brukseli z powodu braku perspektyw na przyszłość i ku chęci  wyrwania się z małomiasteczkowego trybu życia.

Swen pogrążony w beznadziei decyduje się na wyjazd z Oświęcimia. Na dworcu jednak zmienia zdanie wskazując drogę do obozu dla przyjezdnych niemieckich turystów. Ta scena jest chyba najbardziej symboliczna i pokazuje, iż główny bohater odnalazł własną ścieżkę, którą zamierza podążać i poddać się kolejom losu, które zgotowało mu życie.

W moim odczuciu film miał pokazać, iż Niemcom młodego pokolenia nie jest obcy ten niechlubny wątek ich narodowej historii i nie uciekają od niego, ale starają się zachować szacunek dla narodu polskiego biorąc na siebie cale zło, które miało miejsce podczas II wojny światowej. Z drugiej strony pokazuje również starsze, jak również młodsze pokolenie Polaków, które żyje w przekonaniu, że Niemiec to największe zło na Ziemi. Oczywiście nie wszyscy. Są również jeszcze i tacy, którzy są pozerami i zależy im wyłącznie na podniosłej otoczce tamtych wydarzeń, a nie na dotarciu i zrozumienia prawdziwych emocji ludzi, którzy przeżyli obóz koncentracyjny.


Ciekawostką jest, że w filmie zagrał wokalista zespołu ComaPiotr Rogucki, który zresztą z wykształcenia jest aktorem. ale niestety jego rola w tym filmie jest podobna do tej, którą zagrał później w Skrzydlatych Świniach, czyli tzw. niedomytego typa o osobowości chama i prostaka z tzw. nizin społecznych. Wiem też, że grywał gościnnie w kilku polskich serialach lecz nie dane mi było zobaczyć go w tych rolach.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Usta Usta - serial tv



Twórca: Mike Bullen
Reżyseria: Bartłomiej Ignaciuk, Maciej Kowalczuk, Michał Gazda 
Obsada: Paweł Wilczak, Magdalena Różdżka, Wojciech Mecwaldowski, Sonia Bohosiewicz, Magdalena Popławska, Marcin Perchuć
Produkcja: Polska 2010-2011 ( 3 sezony/ 35 odcinków)
Gatunek: komedia obyczajowa

Dzisiaj chcę napisać kilka słów o pewnym serialu pt. Usta Usta, który jak dla mnie okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Rzadko zdarza się tak udana produkcja telewizyjna. Serial opowiada perypetie kilkorga przyjaciół, których losy bywają śmieszne, tragiczne, a przy tym codzienne i całkiem zwyczajne; ale wszystkie są pokazane z dystansem w nowoczesny sposób bez narzuconej ideologii, czy przekonań. Jest w nim pewna lekkość, a przy tym fajna muzyka, ciekawie prowadzone wątki, prawdziwe problemy, brak typowej serialowej mydlarni… Różne życiorysy, osobowości, decyzje życiowe. Wspaniale pokazana jedna z największych wartości jaką jest przyjaźń. Poza tym serial porusza wiele ludzkich problemów, czasem kontrowersyjnych tematów, które zostały przedstawione w bezpośredni sposób.
Bardzo dobre aktorstwo, dobrze przypasowane role, miedzy aktorami czuję się chemię, którą mogłabym jedynie porównać do tej, która miała miejsce w amerykańskich „Przyjaciołach”. 
Smuci mnie jedynie fakt, że na razie chyba  nic nie zapowiada, aby miała powstać czwarta seria tego serialu, ale może to i lepiej… Zostania przynajmniej bardzo dobrze zapamiętany przez publiczność, bo jak wiadomo przedłużanie żywotności niektórych seriali nie wychodzi im  na dobre…

Poniżej jedna z  przewodnich piosenek serialu, która najbardziej utkwiła mi w pamięci.

sobota, 27 sierpnia 2011

To tylko sex / Friends with Benefits



Premiera tego filmu przypada na datę 23 września 2011r. Po obejrzeniu trailera mniemam, iż będzie to naprawdę zabawna komedia. Poza tym ciekawe będzie zobaczenia Justina Timberlake’a w duecie z Milą Kunis, która w ubiegłym roku dała niezły popis aktorstwa w Czarnym Łabędziu. Po raz pierwszy widziałam ją w tak poważnej roli. Do tej pory kojarzyła mi się głównie z postacią Jackie z Różowych Lat 70 (1998 – 2006). Eh co to był za serial… Obejrzałam wszystkie sezony. To był tasiemiec, który oglądałam non-stop. Bohaterowie That '70s Show wstawali ze mną rano, jedli ze mną śniadanie, obiad, a potem mówili mi dobranoc. Uwielbiam ciągiem oglądać seriale, oczywiście tylko te dobre :] Podobną przygodę miałam również z: Sex’em w wielkim mieście, Californication, IT Crowd i Usta Usta.




piątek, 26 sierpnia 2011

40-latek: „Patrz pan jaki chitrus!”




Z racji tego, że dziś oficjalnie jest ostatni dzień mojego jakże krótkiego urlopu, chciałabym go zaznaczyć jakimś śmiesznym akcentem. Ażeby się pośmiać, najlepiej obejrzeć komedię, a jaką to już zależy od gustu. Ja generalnie lubię kultowe polskie seriale PRL’u, takie jak np. Czterdziestolatek. W swoim zbiorze posiadam zresztą komplet odcinków i jeśli tylko najdzie mnie ochota, oglądam swoje ulubione. Jednym z nich jest odcinek 15  pt.: Kosztowny drobiazg, czyli rewizyta, w którym Madzia (Anna Seniuk) – żona Stefana Karwowskiego (Andrzej Kopiczyński) zauroczona nową modą w urządzaniu wnętrz i ku chęci przypodobania się wysoko postawionym znajomym postanawia zmienić wygląd mieszkania poprzez wykucie otworu w kuchni oraz zaokrąglenia wejść do pokoi poprzez tzw. łuki. Stefan Karwowski nie chcąc wchodzić w zbyt wielkie koszty, wynajmuje więc  do tej roboty  pracowników z własnej budowy. Pilnowanie majstrów zostaje zlecone dla Mareczka (Piotr Kąkolewski) – syna Karwowskich, który jest dla mnie najśmieszniejszą postacią w całym tym serialu, a w tej scenie iście po mistrzowsku prowadzi dialog z panami majstrami (jednego z nich gra Stefan Friedmann)! Zachęcam do obejrzenia!  Boki zrywać!! 







Dla przypomnienia:

Czterdziestolatek  - serial tv - 21 odcinków ( 1974-1977)

Reżyseria: Jerzy Gruza

Obsada: Andrzej Kopiczyński, Anna Seniuk, Irena Kwiatkowska, Janusz Gajos, Leonard Pietraszak, Roman Kłosowski, Władysław Hańcza, Zofia Czerwińska, Stefan Friedmann, Wojciech Pokora

Kontynuacja serialu: 40-latek- 20 lat później (1993)

Wersja kinowa: Motylem jestem, czyli romans 40-latka (1976)



środa, 24 sierpnia 2011

Listy do Julii

Reżyseria: Gary Winick
Scenariusz: Jose Rivera, Tim Sullivan
Obsada: Amanda Seyfried, Vanessa Redgrave, Christopher Egan  
Produkcja: USA 2010
Gatunek: komedia romantyczna
Oryginalny tytuł: Letters To Juliet



Do Verony, miasta słynącego z pary zakochanych, czyli Romea i Julii przyjeżdża Sophie (Amanda Seyfried) wraz ze swoim chłopakiem. Dziewczyna towarzyszy mu w podróży kulinarnej po Włoszech. Nudzi się jednak przy tym, gdyż Victor (Gael García Bernal) nie poświęca jej zbyt wiele uwagi ze względu na oddanie się bez reszty swojej pasji, którą jest gotowanie i odkrywanie nowych smaków. 

Sophie w trakcie samotnego zwiedzanie Verony, napotyka na miejsce, do którego przybywają zakochane dziewczęta z całego świata po poradę do Julii, zostawiając jej list wetknięty w mur. Oczywiście to nie sama Julia odpowiada na listy, ale cztery kobiety w różnym wieku z innymi doświadczeniami życiowymi. Sophie zaprzyjaźnia się z nimi  i pomaga odpisywać na listy. Pewnego dnia odkrywa głęboko schowany w ścianie list, który przetrwał od 1951 roku. Nadawcą jest kobieta z Anglii niegdyś zakochana w młodym Włochu. Sophie postanawia jej odpisać w wyniku czego Claire  (Vanessa Redgrave) przyjeżdża do Włoch razem ze swoim wnukiem Charliem (Christopher Egan), by odnaleźć ukochanego sprzed lat. Sophie proponuje pomoc w poszukiwaniach i tak zaczyna się przygoda dla trójki bohaterów, która niekiedy obfituje w bardzo śmieszne zdarzenia i nieoczekiwane wątki, chocby takie takie jak rodzące się uczucie między Sophie a Charliem.

Cała historia kończy się przewidującym, ale jakże wspaniałym happy end’em!!



Zaczęłam oglądać ten film z przekonaniem, że będzie to kolejna rzewna historyjka miłosna wykorzystująca motyw szekspirowski, ale mile się zaskoczyłam. Po pierwsze literacka Julia jest bardzo subtelnie wkręcona w fabułę i pełni raczej funkcję czysto symboliczną. Natomiast same historie miłosne, bardzo fajnie łączą się ze sobą i pomimo, że przewidywalne, to są świeże, rześkie i zagrane przez aktorów tak przekonywująco i naturalnie, iż ma się wrażenie, szczególnie w przypadku młodej pary, że między aktorami musiała chyba być jakaś chemia, bo ich gra była naprawdę ujmująca.

Poza tym przepięknie ukazana sceneria prowincji włoskiej, która w ostatniej scenie wydaję się być obrazem namalowanym farbami przez prawdziwego artystę.

Bardzo fajna komedia romantyczna dla każdego!!

niedziela, 21 sierpnia 2011

Carnage


Carnage to najnowszy film Romana Polańskiego, który będzie miał premierę na świecie już 1 września 2011. Opowiada z pozoru prostą historię dwóch małżeństw,które spotykają się w celu przedysktowania bijatyki swoich dzieci. Ich rozmowa jednak z czasem przeradza się w totalny chaos. 
Treść tego komediodramatu jest prosta, ale znająć Polańskiego, to pewnie w tym z pozoru prostym obrazku, zawierać się będzie doskonale przemyślana psychologia postaci oraz złożona problematyka tematu przewodniego. W rolach głównych zobaczymy: Kate Winslet, Jodie Foster, John'a C. Reilly, Christoph'a Waltz'a. Zapowiada się więc doskonałe aktorstwo i ciekawa reżyseria. Z wielką chęcią zasiądę do obejrzenia tego filmu.



poniedziałek, 15 sierpnia 2011

FILM



Czytacie FILM? Ja jestem czytelniczką tego miesięcznika od wielu lat. Przez ten czas zmienił się trochę pod względem zawartości, a także grubości… ale nadal w miarę trzyma poziom. Kiedyś pod warunkiem odpowiedniego dozowania dostarczał lektury nawet na parę dni. Dziś mogę go przeczytać spokojnie w dwie godzinki, a czasem nawet i krócej, ale czynię to z chęcią i zaciekawieniem.

W magazynie tym można znaleźć recenzje filmów, ich zapowiedzi, premiery w kinie i na DVD, wywiady z ludźmi kina, felietony, analizy filmowe, statystyki oglądalności, a także bardzo przydatną rubrykę Tele/ekran, czyli co oglądać w TV, chociaż ja wychodzę z założenia, że rzadko da się obejrzeć coś wartościowego w telewizji, no chyba że po 22:00, a to nie jest zwykle moja godzina na oglądanie, szczególnie w tygodniu.

Pomimo, tego że w dzisiejszym FILMIE brakuje mi kilku rubryk i nie wiem, czy zawartością idzie w dobrym kierunku, to i tak traktuję go jako główne źródło informacji oraz wyznacznik i drogowskaz do tego, co warto obejrzeć a czego nie. Polecam!!

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Portfel James Dean

Historia zakupu tego portfela sięga dnia, kiedy będąc w sklepie Flo (istne centrum gadżeciarstwa) zobaczyłam całkiem ciekawą kosmetyczkę z wizerunkiem James’a Dean’a. Kierując się jednak rozwagą i zasadą praktyczności uznałam, że do niczego mi się ona nie przyda. W ciągu kilku dni, zmieniłam jednak zdanie i pomyślałam, że zakup tego przedmiotu ma sens, bowiem posłuży mi do uporządkowania torebkowych kosmetyków. Idąc ponownie do sklepu nie oczekiwałam zbytnio, że gadżet z Dean’em jeszcze tam będzie, ale miałam cichą nadzieję, że może jednak tak…. Oczywiście już go nie było. Co ciekawsze, nie znalazł nabywcy… Pani sprzedawczyni powiedziała mi, że został odesłany. Wściekłam się do granic wytrzymałości!!  I trwało to do momentu, aż znalazłam na wszechwładnym allegro ofertę sprzedaży tego oto portfela z wiadomym  wizerunkiem.



Co ciekawsze musiałam sobie trochę na niego poczekać, gdyż przesyłka z tym pełnym uroku przedmiotem przeleżała kilka dni na poczcie. Dopiero, kiedy tam zaszłam podając nr przesyłki poleconej, pani z poczty przekazała mi mój zakup. Eh! Do celu przez mękę! :) Jednak teraz mogę w pełni cieszyć się moim nowym portfelem, który jest po prostu piękny! A zarazem bardzo praktyczny, bo duży… pomieści na pewno wiele, a przy tym będzie moją ozdobą i uciechą w jednym!!

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Zakochane Miasta





W ostatnich dniach będąc na zakupach natrafiłam na fajną kolekcję filmów zatytułowaną Zakochane Miasta. Jak to zazwyczaj bywa, uległam pokusie i weszłam w ich posiadanie. Pierwszym z nich, który obejrzałam był Zakochany Nowy York. Jakiś czas temu miałam okazję go oglądać, więc może dlatego poszedł na pierwszy ogień zgodnie z wolą przypomnienia go sobie.

Zakochany Nowy York



Reżyseria: Randall Balsmeyer, Natalie Portman, Yvan Attal, Brett Ratner (...)
Scenariusz: Israel Horovitz, Jeff Nathanson, Anthony Minghella (...)
Obsada: Bradley Cooper, Natalie Portman, Andy Garcia, Orlando Bloom,                            Christina Ricci, Ethan Hawke, Blake Lively, Shia LaBeouf (…)
Produkcja: USA 2009
Gatunek: melodramat
Oryginalny tytuł: New York, I Love You

12 różnych ujęć prezentujących mieszkańców Nowego Yorku i wycinek z ich codzienności, który filmuje Zoe (Emilie Ohana) przemierzając miasto i spotykając przypadkowych ludzi.

Każda z przedstawionych w tym filmie opowiastek została wyreżyserowana przez innego reżysera, ale nie jest to odczuwalne, wszystkie historie zdają się łączyć w całość, tym bardziej, że niektórzy bohaterowie przenikają do innych wątków filmu, a motywem przewodnim są różne aspekty miłości. 

Każda historia jest nasycona silnymi emocjami i uczuciami bohaterów. W tych krótkich ujęciach przejawia się duża część ich życia. Traktują o  ich problemach, pasjach, namiętnościach, pragnieniach, o ich sposobie na życie. Wszystkich bohaterów łączy potrzeba drugiego człowieka, uczucia do niego, które ją samą buduje i pozwala stać się kimś lepszym.  Na przykładzie chwil z życia postaci widać, iż ludzie w różny sposób ukazują sobie uczucia. Można je zobaczyć w spojrzeniach, gestach, czasem nie potrzebne są nawet słowa. Każde uczucie też ma inny wymiar i w inny sposób się przejawia. Znamienny też jest przekrój wiekowy bohaterów, począwszy od małej dziewczynki wielbiącej swojego tatę do pary zrzędzących, ale kochających się staruszków.

Myślę, że będę wracać do tego filmu, który poprzez niektóre niezakończone historie pobudza wyobraźnię, skłania do myślenia i zachwyca niezwykłym nastrojem, dzięki nostalgicznej muzyce.




Zakochany Paryż


Reżyseria: Gérard Depardieu, Joel Coen, Wes Craven, Gus Van Sant (...)
Scenariusz: Joel Coen, Gus Van Sant, Ethan Coen, Walter Salles (...)
Obsada: Natalie Portman, Juliette Binoche, Willem Dafoe, Bob Hoskins, Nick                   Nolte, Elijah Wood (…)
Produkcja: Francja, Niemcy, Szwajcaria, Liechtenstein 2006
Gatunek: dramat, romans, melodramat
Oryginalny tytuł: Paris, je t'aime


Kupując te filmy razem w pakiecie, nie sposób ich nie porównać, tym bardziej, że są do siebie podobne zarówno poprzez formę jak i temat przewodni. Moim zdaniem ujęty jednak w zupełnie inny sposób.

Przede wszystkim europejski pierwowzór Zakochanych Miast jest o wiele bardziej wielowymiarowy, bo pokazuje nie tylko uczucia bohaterów i targające nimi emocje, ale również ich podświadomość i nieznane rejony ich własnych zachowań. Jest też miejscami o wiele bardziej tragiczny, niż jego amerykański następca, bo oprócz przelotnych miłostek, czy szczęśliwych związków mamy też śmierć dziecka, przemoc, okrutne zabójstwo, czy bolesne poświęcenie się matki dla dziecka.

O ile Zakochany Nowy York jest o wiele bardziej optymistyczny, o tyle Zakochany Paryż pokazuje prozę życia, a w niej dopiero skalę i różnorodność uczuć bohaterów. Jednakże w amerykańskiej wersji przedstawione historie jakoś łączą mi się w całość, a dodatkowo zespala je na wpół widoczne oko kamery Zoe. Natomiast w Zakochanym Paryżu każda historia to odrębna bajka, co podkreślają dodatkowo napisy  wyświetlane w trakcie filmu wskazujące na określone miejsca w Paryżu, w którym rozgrywa się dana historia i nazwisko reżysera, który tworzył dany wątek. Samych historii też jest więcej, więc film automatycznie jest dłuższy, co nie przemawia na jego korzyść.

Ciężko zdecydować, które Zakochane Miasto jest lepszym filmem, gdyż oba mają specyficzny nastrój i określony sposób przedstawienia tematu, który daje do myślenia i świadczy o jego wartości. Ośmielę się jednak stwierdzić, iż Zakochany Nowy York obejrzałam z większym zaciekawieniem, gdyż tam historia głównych bohaterów zapętla się wiedziona instynktem szczęśliwego zakończenia, co dało mi większą satysfakcję z jego oglądania.